Jedzenie intuicyjne: 5 pułapEk przy objadaniu się

Jedzenie intuicyjne robi karierę. Marketingowo jest to strzał w 10 – świetnie się sprzedaje, bo trafia celnie w marzenie wielu osób: a mianowicie aby „samo się jadło” – w sam raz, zdrowo i bez tycia. Raj na ziemi.

Okej, nie żeby to było niemożliwe. Ale czy jest to do zrobienia tu i teraz, akurat w Twojej sytuacji…?

Sprawdźmy!

Na czym polega jedzenie intuicyjne

Otwierasz lodówkę. Patrzysz na jej zawartość, a ciało czy też intuicja szepcze Ci cichutko o swoich potrzebach. Wybierasz kilka produktów, zjadasz, jest pyszne i trafione w punkt, a Ty kończysz gdy się nasycisz.

Tak mniej więcej mogłoby to wyglądać z zewnątrz.

W podejmowanych wyborach ufasz swojemu ciału, że jak mówi marchewka to chce składników z marchewki. 

Spokój, ufność, bezpieczeństwo.

Ale zanim tak będzie, dziś opowiem Ci o paru pułapkach, na które warto uważać przymierzając się do idei „jedzenia intuicyjnego”. Szczególnie, jeśli objadanie się to Twój problem.

To ruszamy!

Pułapka nr 1: Głos intuicji czy zaburzenia?

Pierwsza pułapka polega na tym, że jeśli masz zaburzoną relację z jedzeniem, to czyj jest ten cichutki głosik, który słyszysz w głowie? Intuicji? Czy może to głos zaburzenia? 🤨

Mając na co dzień:

  • milion obsesyjnych myśli o jedzeniu, 
  • masę ocen na temat tego co jesz, 
  • rozhulanego wewnętrznego Krytyka, który podważa Twoje wybory 
  • długą listę zakazanych produktów
  • zero-jedynkowe myślenie
  • brak ufności do swojego ciała
  • lub w ogóle brak kontaktu z ciałem
  • to jak odróżnisz rzeczywistą potrzebę od głosu zaburzenia?

Dlatego – uwaga – przy zaburzonej relacji z jedzeniem, wkraczasz na grząski grunt!

Rozwiązanie:

Zanim wejdziesz w jedzenie intuicyjne, przepracuj swoją relację z jedzeniem.

Pułapka nr 2: Ciało głupieje

Ta pułapka dotyczy tego, że Twoje ciało po prostu zgłupieje!

Ciało nie wie o co kaman – raz się objadasz, a za chwilę pozwalasz mu jeść wszystko…? 

Podejrzane! 

Ja na miejscu Twojego ciała bym tego nie kupiła i węszyłabym PODSTĘP 🧐

Ciało to zwierzątko. Jeśli przez błędne koło napadów i diet się rozregulowało, to teraz jest jak głodna BESTIA. Rzuci się na wszystko co mu dasz – tylko dlatego że jest. Ono (ciało) jest nauczone, że zaraz znów zabiorą jedzonko i znowu będzie głodne (bo kolejna dieta ma skompensować napad). 

Biedna, głodna bestyjka…

Rozwiązanie:

  1. Kontakt z ciałem! Tak, abyś je CZUŁA – jego potrzeby i subtelne sygnały.
  2. Stopniowo budowana UFNOŚĆ w stosunku do ciała. Bo zobacz – co jeśli ci powie że chce pączka?
    Dasz radę mu zaufać, że ono naprawdę tego chce, czy polecisz w rozkminę jedzeniową i obsesyjne przeliczanie kalorii? A co jeśli to faktycznie będzie tylko zachcianka? Jak to rozróżnisz? Tego właśnie trzeba się nauczyć o sobie!

Pułapka nr 3: Jedz do woli

Czasem tak mówią mądre głowy: „Niech pani je do woli, to się pani organizm naje, nasyci składników i się wszystko ustabilizuje, a pani przestanie się objadać”. Kojarzysz to?

Może nawet próbowałaś.

I jadłaś. Miesiąc, dwa i… nic! Poza tym, że masz 7 kg na plusie, niewiele się zmieniło. 🫣

Miało się wyciszać, a Ty czujesz że mogłabyś jeść i jeść i jeść….

Rozwiązanie:

Faktem jest, że ta strategia nie zawsze działa. I to nie z Tobą coś jest nie tak – po prostu sprawa jest bardziej złożona. Jeśli sama nie umiesz tego rozwikłać, to idź do psychodietetyka. Po prostu.

Pułapka nr 4: Pułapka smaku

Przyziemna sprawa – pułapka smaku! 

Bo jeśli teraz jesz dużo gotowego, przetworzonego jedzenia (w tym słodycze), to może być tak, że twoje kubki smakowe nie szaleją na myśl o szpinaku.

Regularne spożywanie dużej ilości soli, cukru i polepszaczy „stępia” smak. I możesz po prostu nie czuć wielu, bardziej subtelnych nut smakowych.

A do tego – możliwe że możesz nie wiedzieć jakie cuda można wyczarować z tego czy innego warzywa. Bo niemal każde warzywo można przygotować w sposób, który będzie Ci smakował – a dietetyczna wersja gotowanego na parze kalafiora naprawdę nie jest jedyną opcją.

Rozwiązanie:

  1. To praca niejako nad rozszerzaniem diety – trochę jak u dzieci 🙂 
  2. Poszukiwanie tego co LUBISZ jeść i co rzeczywiście Ci smakuje, a jednocześnie służy Twojemu ciału
  3. Stopniowe odzwyczajanie kubków smakowych od super mocnych, podkręconych chemią doznań – i „usubtelnianie” swojego smaku.

Pułapka nr 5: Marketing

Kurczę, muszę tu trochę odczarować to całe jedzenie intuicyjne.

Dobrze poprowadzony marketing sprzedaje, gdy trafia w marzenia. Jak świat światem – sprzedają emocje, rzadko twarde dane.

I mam takie poczucie, że jedzenie intuicyjne jest cudnym marketingowym tworem, bo:

  • pięknie trafia w TĘSKNOTĘ za spokojem od ciągłych myśli o jedzeniu
  • sprzedaje mglistą OBIETNICĘ, że to się będzie robiło SAMO (wystarczy czuć i już)
  • uwodzi MARZENIEM, że zjesz 2 kostki gorzkiej czekolady i to ci wystarczy

Rozwiązanie: 

Hmm.. więcej sceptycyzmu. Jeśli wychodzisz z zaburzeń odżywiania, to bardzo możliwe, że przed Tobą kawał roboty. Będą trudne momenty. Czasem kryzysy. I to będzie trwało.

Samo się nie zrobi!

Jedzenie intuicyjne: podsumowanie

Sama idea jedzenia intuicyjnego jest tak naturalna jak oddychanie. Jako dzieci w naturalny sposób jemy kierując się właśnie ową „intuicją”. Czyli takim wewnętrznym głosikiem, który mówi „Tak” na jedne produkty, a „Nie” na inne.

Powrót do tej naturalnej zdolności jest jak najbardziej możliwy. Przy zaburzonej relacji z jedzeniem, może po prostu zająć trochę więcej czasu.

Niemniej jest to totalnie do zrobienia.

Intuicyjnego, naturalnego smacznego Ci życzę (nawet jeśli to pączek) 😇

Jeśli ten wpis Ci się podobał, udostępnij go – niech im też się przyda!

CZEŚĆ, JESTEM MONIKA I UCZĘ JAK MOŻNA JEŚĆ WSZYSTKO I NIE TYĆ!

Przez 10 lat byłam na ciągłych dietach, wiecznie się odchudzałam i wciąż myślałam o żarciu i kaloriach.
Dziś od blisko 15 lat jem wszystko, nie tyję i trzymam linię. Jestem psychodietetykiem, pracuję online i pomagam innym poukładać ich relacje z jedzeniem.

KURSO-KSIĄŻKA:
“Jak schudnąć, a potem jeść wszystko i nie tyć?”

TO CI SIĘ MOŻE PRZYDAĆ:

INNE FAJNE ARTYKUŁY: