Sprytny sposób aby wyjść ze stanów depresyjnych

Być może cała energia z Ciebie wyparowała i wszystko zapadło w sen zimowy. Nie masz na nic siły. Na nic nadziei. Tylko jak długo tak można?

Jeśli chodzi o deprechę – to mówimy raczej o stanach depresyjnych, obniżonym nastroju, o zmule, braku energii, kompletnym braku sił, przemożnej chęci przeleżenia na kanapie lub po prostu zwinięcia się w kulkę i przespania najbliższych kilku miesięcy. 

I w takich stanach możemy wyodrębnić 2 etapy:

Etap 1, gdy czujesz się tak beznadziejnie, że nawet oddychanie jest męczące

Są momenty w życiu, kiedy warto po prostu wyluzować i dać sobie czas na odnowienie sił. Nie zmuszaj się do niczego. Umęczysz się jak wół a i tak niewiele z tego będzie.

Jesteś jak komputer, który zaraz się wyłączy, bo ma niski poziom baterii. Na moim laptopie zawsze wtedy wyskakuje powiadomienie: „Znajdź alternatywne źródło energii”. 

I to jest dokładnie to, czego potrzebujesz na tym etapie – naładować swoje „baterie”.

Podglądnij mój pamiętnik i zobacz jak uczyłam się wyrażania emocji:

Co oznacza ładowanie baterii?

A co może lepiej Cię naładować, niż rzeczy, które naprawdę lubisz robić? Weź tylko te najłatwiejsze i najprostsze, które nie wymagają żadnego wysiłku, jak: oglądanie filmów, czytanie, granie, spanie. Cokolwiek, co:

  • odwraca Twoją uwagę od depresyjnych myśli,
  • nie wymaga zbyt dużo wysiłku,
  • i autentycznie to lubisz.

Wcale nie brzmi jakoś terapeutycznie poprawnie, prawda?

A jednak! Rzecz tkwi w robieniu rzeczy, które są tak zbliżone do radości i przyjemności, jak to tylko możliwe w tej sytuacji. Wówczas, niejako „w tle” zachodzi proces „ładowania” Twoich baterii. 

Dlatego „robienie nic” może być w tej sytuacji najskuteczniejszą strategią.

Więc podłącz baterie do ładowania.

I zostaw to.

Poleż gapiąc się w sufit. Pooglądaj coś odmóżdżającego i przestań wciąż rozkminiać. Popłacz. A potem oglądnij coś jeszcze. Potem znów trochę popłacz. 

A tu przeczytaj o innych sposobach wyrażania emocji:

Nie ma nic złego w doświadczaniu kompletnej pustki w życiu, nawet jeśli to doświadczenie jest totalnie niefajne.

stany depresyjne

Bo w życiu nie składa się tylko z fajnych i przyjemnych chwil. Czasami musimy zaszyć się głęboko w swojej jaskini i przeczekać.

Kiedy sama przechodziłam przez swoją deprechę, dużo płakałam. Nawet na reklamach w telewizji. 🙂 No ale sama powiedz – dasz radę oglądnąć tą reklamę bez łezki w oku? Bo ja nadal nie 🙂

Ale któregoś dnia możesz poczuć się zmęczona swoją deprechą. 

I staniesz się gotowa, aby zrobić mały krok naprzód. I dopiero wtedy możemy myśleć o tym, aby faktycznie ZACZĄĆ coś z tym robić.

Dopiero, gdy ZDECYDUJESZ, że chcesz z tego wyjść. 

Etap 2: Czujesz się lepiej, ale wciąż jakoś tak… nie bardzo żeby cokolwiek robić

To jest taki stan, kiedy może i coś byś zrobiła, ale… ee tam… może innym razem.

To co ważne, to aby unikać wszelkich „powinnam” oraz „muszę”, które rodzą niepotrzebne poczucie winy. Idź więc powoli, we własnym tempie.

I zacznij od tego, aby zmienić chemię w mózgu!

Bądź sprytna!

Przechytrz zmułę i stany depresyjne poprzez zmianę chemii w mózgu. Wykorzystaj swoje ciało i pozwól mu pomóc Ci w tej sytuacji. 

A najłatwiejszym sposobem, aby szybko poczuć się lepiej jest… ruszenie tyłeczka!

Ruch a stany depresyjne

Na Duke University przeprowadzono eksperyment w którym uczestniczyło 150 osób powyżej 50 lat, u których zdiagnozowano depresję. 

  1. Pierwsza grupa osób stosowała lekkie ćwiczenia fizyczne (jogging). 
  2. Druga grupa dostała antydepresanty.
  3. Trzecia grupa brała antydepresanty i stosowała aktywność fizyczną.

Po 10 miesiącach okazało się, że najlepsze wyniki w testach psychologicznych osiągnęły osoby z pierwszej grupy.

Wyjaśnić to można w ten sposób, że wszelki ruch fizyczny przyczynia się do produkcji w naszych ciałach:

  • dopaminy, nazywanej hormonem nagrody,
  • serotoniny, która poprawia humor i dodaje energii,
  • i endorfin, zwanych hormonami szczęścia.

Z punktu widzenia chemii, ruch fizyczny daje nam taki sam rezultat, jak gdybyś zażyła inną psychoaktywną substancję – wliczając w to czekoladę 🙂

Ruch w naturalny sposób zmienia chemię mózgu – i mówimy o jakimkolwiek ruchu – spacerach, uprawianiu ogródka, a nawet sprzątaniu! 

Albo o tańcu.

Taniec w stanach depresyjnych? Ale jak to?!

Tak, taniec. Bo tańczenie to nie tylko skakanie w klubie. 

Taniec jako ruch, odwołuje się do naszej podstawowej potrzeby wyrażania siebie. Z tej naturalnej potrzeby ruchu, wywodziły się tańce w kręgach czy tańce rytualne. 

I my wciąż nosimy w sobie tą pierwotną potrzebę, aby wyrazić nasze uczucia poprzez ciało. A nasze ciała wciąż mają tą mądrość w sobie.

Co daje nam daje taniec:

  • Katharsis, oczyszczenie, wyładowanie.
  • Taniec jest jak zabawa. A robienie czegoś w formie zabawy zmniejsza opór. Daje zadowolenie z samego działania, bez względu na efekt. Zabawa to spontaniczność, brak oceny. Łatwiej wówczas wyrazić negatywne emocje.
  • Kontakt z samym sobą. Poprzez taniec intuicyjnie docieramy do ukrytych w nas informacji, a następnie przekształcamy je na ruch.  Dobrze potem ponazywać sobie o co takiego pojawiło się podczas tańca – jakie to były myśli, jakie emocje. Ale i bez tego odczuwamy sporą ulgę.

Jak zacząć tańczyć?

W domu. Po prostu. Intuicyjnie. 

KROK 1: Włącz muzykę, lub wybierz z tych poniżej:

Krok 2: Rozgrzewka

Dla rozgrzewki zacznij od nóg i pozwól by każda część ciała poruszała się po kolei. Zacznij od stóp. Poczuj je, co mają ochotę robić? Idź w górę swojego ciała, poczuj nogi, miednicę, brzuch, kurpus, ręce, głowę. Pozwól sobie na nieskoordynowane ruchy. 

Zamknij oczy i poczuj jak Twoje ciało ma ochotę się poruszać.

Krok 3: Taniec

Zamknij oczy i poczuj swoje ciało. Zacznij się kołysać. Pozwól sobie poczuć swoje emocje. 

Wyraź ciałem co czujesz. 

Tup i boksuj, skacz, naśladuj dzikie zwierzęta i drzewa. 

Wytańcz złość. Wytańcz smutek. Wytańcz to, że masz dość, że już nie możesz, że już nie chcesz…. Wytańcz opowieść o swoim ciele, o jedzeniu, o krzywdach. 

Wytańcz swoją historię.

Pamiętaj, że taniec jest W TOBIE. Nie ważne jak to WYGLĄDA. Ważne, jak Ty to PRZEŻYWASZ.

No dobra, wystarczy tego gadania. Trudno jest opisać słowami rzeczy tak „nieopisywalne” jak ruch i emocje. Więc zamiast tego zobacz filmik o Katie, która wytańczyła jej zaburzenia odżywiania:

Tylko od czego teraz zacząć?

A co gdybyś miała zacząć TERAZ? Wstań, włącz muzykę i zacznij poruszać ciałem. Ten moment jest tak samo dobry jak każdy inny (no, chyba że właśnie jesteś w sklepie lub autobusie 🙂 ). 

Nie będziesz bardziej gotowa niż jesteś teraz. Więc po prostu wstań. 

I tańcz! 🙂

Podglądnij mój pamiętnik i zobacz jak uczyłam się wyrażania emocji:

Jeśli ten wpis Ci się podobał, udostępnij go – niech innym też się przyda!

CZEŚĆ, JESTEM MONIKA I UCZĘ JAK MOŻNA JEŚĆ WSZYSTKO I NIE TYĆ!

Przez 10 lat byłam na ciągłych dietach, wiecznie się odchudzałam i wciąż myślałam o żarciu i kaloriach.
Dziś od blisko 15 lat jem wszystko, nie tyję i trzymam linię. Jestem psychodietetykiem, pracuję online i pomagam innym poukładać ich relacje z jedzeniem.

KURSO-KSIĄŻKA:
“Jak schudnąć, a potem jeść wszystko i nie tyć?”

TO CI SIĘ MOŻE PRZYDAĆ:

INNE FAJNE ARTYKUŁY: