Jeśli znudziły Cię te wszystkie banalne porady w stylu „jak odróżnić zajadanie emocji od głodu fizjologicznego”, to – zapraszam. Nie żeby coś z nimi było nie tak – ale niewątpliwie ślizgają się po powierzchni. Dlatego dziś wejdziemy w temat głębiej – bez porad, za to z masą kierunków, w których warto pracować w temacie zajadania stresu. 👍
W gabinecie na dzień dobry słyszę to tak: „zajadam stresy”
Niby wszystko w temacie. ALE kiedy zaczynamy w tym gmerać, to okazuje się że dzieje się tu bardzo dużo! Tak naprawdę, za każdym razem ma miejsce pewien ciąg przyczynowo-skutkowy, który prowadzi Cię do zajadania.
I to jest pierwsza dobra wiadomość, bo to znaczy, że zajadanie stresu MA SENS! Chociaż możesz czuć, że się to samo zadziewa bez ładu i składu – to tam jest sens i logika że hej!
A druga dobra wiadomość jest taka, że ów ciąg przyczynowo-skutkowy można przerwać – i to w wielu miejscach!
To tym pozytywnym akcentem – zaczynamy!
Zajadanie stresu: ciąg przyczynowo skutkowy
A idzie to mniej więcej tak (z poprawką na to, że u każdego może być ciutek inaczej):
KROK #1: Napięcie rośnie
Napięcie, stres, presja – zwał jak zwał. Chodzi o to, że rośnie: albo narasta w ciągu danego dnia, bo się stopniowo rzeczy wykrzaczają, albo – narasta stopniowo na przestrzeni ostatnich dni (tygodni) i dziś skapuje ostatnia kropla. Ta, od której się wszystko ulewa.
KROK #2: Poziom krytyczny
Tak czy inaczej – w którymś momencie napięcie jest tak silne, że już nie zdzierżysz – no musi wejść słodkie bo nie wytrzymasz.
KROK #3: Ulga i przyjemność
Ulga, bo w końcu możesz przestać myśleć – zajmuje Cię bodziec wystarczająco absorbujący, że przynajmniej na chwilę Twój mózg nie rozkminia trudnej rzeczywistości. Stres, emocje i myśli lądują na bocznym torze – i choć na chwilę masz PUSTKĘ w głowie. Coś jak przerwa od życia.
Do tego, nie ma co ściemniać, jest przyjemnie – co ma nie być, jak dobre, słodkie i lubisz.
KROK #4: Wyrzuty
Błoga cisza długo nie trwa. Zaraz się wyrwie jakiś Krytyk wewnętrzny z informacją że cośtam „zawaliłaś”, „popsułaś” i już „bez sensu”. Dojeżdża Cię, wywołując poczucie winy i uderza w sprawczość i samoocenę.
Skoro bez sensu, to bez sensu – równie dobrze możesz wymieść całą lodówkę – machasz ręką i z grubsza to właśnie się dzieje.
KROK #5: Bez kontroli
Tu po prostu leci jedzenie – jakakolwiek motywacja dawno zdechła, sens nie-jedzenia również, samodyscyplina poległa, poczucie wartości zniknęło, a sprawczość właśnie wydaje ostatnie tchnienie.
Kij z tym, dupa psia.
Se zjem przynajmniej.
KROK #6: Beznadzieja
Czujesz fizyczne objawy przejedzenia – brzuch napchany, jest Ci ciężko, masz wrażenie że mogłabyś zaszyć się w ciepłym, ciemnym miejscu i niczym wąż – trawić przez pół roku.
W głowie za to – jazda na całego. Wyrzuty, poczucie winy, obwinianie. Na szybko obietnice poprawy, plan działania i przysięga że od jutra będzie inaczej…
Dużo kopania leżącego i paniczne ruchy.
The end.
Zajadanie stresu: nad czym pracować
Powyższy ciąg można przerwać w każdym momencie. To jest do zrobienia – tylko dla jednej osoby łatwiej w jednym miejscu, a dla innej w innym. Nie będę wchodzić w konkretne techniki, bo zrobi nam się multi-studium przypadków, a i tak zawsze przyjdzie ktoś kto powie że ma inaczej.
Indywidualnie więc – w gabinecie. A tu zaznaczam Ci KIERUNKI PRACY, w których warto pójść chcąc przerwać błędne koło. O każdym z tych kierunków powstają książki, więc jak mówię – wyznaczam kierunek raczej niż mówię CO robić.
KROK #1: Napięcie przy zajadaniu stresu
Tu ważnych może być parę aspektów:
- Świadomość i monitorowanie poziomu stresu/napięcia
- Umiejętność ich rozładowywania na bieżąco
- Umiejętność zarządzania myślami, pracowania z nimi, czyli – nie dokładanie sobie dodatkowym nakręcaniem się
KROK #2: Zajadanie stresu a poziom krytyczny
I tu myślę sobie o występujących JEDNOCZEŚNIE umiejętnościach:
- Umiejętności obniżania stresu o większym natężeniu
- Umiejętności znoszenia frustracji i dyskomfortu – czyli pewnego rodzaju odporności na to że czasem jest do d*** i możesz to znieść bez substancji wspomagających (czyt. słodyczy)
- Umiejętności ZAAKCEPTOWANIA, że nie jesteś z żelaza. I jeśli nawarstwia się kilka spraw na raz (np. choroby, kłopoty w pracy, związku, nastroje depresyjne itd)… To czasem można – i zdrowo jest – mieć wszystko w dupie i zadbać o siebie tak jak się umie. Człowiek jesteś, nie cyborg, jest okej jeśli czasem NIE WYROBISZ.
KROK #3: Zajadanie stresu a przyjemność
I tu faktycznie często jest PUSTKA – nie ma innych przyjemności, które byłyby KONKURENCJĄ dla jedzenia. Nie ma.
Na sesjach czasem słyszę: „ale co by to mogło być?” Bardzo dobre pytanie! I jednocześnie niełatwe – po latach schematu, w którym to jedzenie rządziło, z całą resztą ewentualnych alternatyw daleko w tyle… no sprawa nie jest łatwa, bo w peletonie masz jedzenie a reszta stawki daleko w tyle.
I o ile to może być smutne, to może też być pasjonujące – bo o to przed Tobą ODKRYWANIE tego, co sprawia Ci przyjemność…
Tu może się dziać! Czasem to drzwi do zupełnie nowego etapu w życiu
KROK #4: Wychodzenie z zajadania wyrzutów
W tym punkcie jest już trochę po ptakach, bo coś już zjadłaś. Jeszcze nie wszystko, ale poszło więcej niż byś chciała. To, że się w tym momencie zajadanie rozkręca w objadanie wynikać może z zero-jedynkowego myślenia. A przy 0-1 myśleniu Święty Boże nie pomoże! Ba, każdy batonik będzie się równał poczuciu zawalenia i bez sensu – więc ROZPUSZCZANIE tego schematu (oraz innych, które się będą z nim wiązały) – jest dobrym kierunkiem.
ELEMENT # 5: Odzyskiwanie kontroli przy zajadaniu stresów
Tu niejako kontynuujemy punkt wyżej – bo rozpuszczanie zero-jedynkowego myślenia to raz.
Dwa – że to ma przełożenie na bardzo konkretną zmianę. czyli umiejętność żeby PRZESTAĆ po tym jak TROCHĘ zjadłaś – o tym się marzy, jak się nie kontroluje jedzenia, prawda?
I właśnie to się dzieje w procesach psychodietetycznych – z reguły po pewnym czasie wspólnej pracy (ponieważ dla wielu osób zjeść trochę jest dużo trudniejsze niż w ogóle nie zaczynać). Także nie od razu – ale to się zadziewa.
ELEMENT # 6: Akceptacja zajadania
Tu przełamujesz zwyczajowy sposób patrzenia na siebie po napadzie.
Jesteś w procesie zmieniania czegoś, co jest serio trudne w Twoim życiu – więc może by tak SZACUN dla siebie że walczysz?
A wtopy? Będą! Mogę Ci to dać na piśmie!
Rządzi ten kto umie sobie z kryzysami RADZIĆ, a nie ich UNIKAĆ!
Zajadanie stresu: Podsumowanie
Mam nadzieję, że udało mi się pokazać Ci jak wiele możesz zrobić w jak wielu momentach czegoś, co może się na pierwszy rzut oka wydawać że dzieje się „samo”.
Mało tego – niekoniecznie musisz zaraz wszystko w głowie przeorać – to ciężka robota (i fascynująca), do której zapraszam osoby naprawdę gotowe i ciekawe siebie.
W wersji minimum natomiast – ogarnij sobie jeden – dwa momenty, w którym możesz przerwać dotychczasowy ciąg wydarzeń. Nawet umiejętność przerywania go w tylko jednym punkcie może znacznie zmniejszyć ilość napadów – a o to w końcu chodzi!

Jeśli ten wpis Ci się podobał, udostępnij go – niech innym też się przyda!