15 zasad jak jeść wszystko i nie tyć

Jak to jest – jeść wszystko i nie tyć? Oto lista 15 zasad, które umożliwią Ci jedzenie wolne od nakazów, zakazów i… zbędnych kilogramów!

Oglądaj film lub czytaj artykuł poniżej! 🙂

Chcesz wiedzieć więcej jak to jest jeść wszystko i nie tyć?

Zobacz zmiany, jakie wprowadziłam w moje życie i co mi one dały!

1. Jesz tylko gdy jesteś głodna

Po pierwsze – zanim zjesz cokolwiek sprawdzasz czy czujesz głód.

Po drugie – umiesz odróżnić głód od innych stanów. Co mam na myśli? Otóż na przykład osoby, które uspokajają się jedzeniem, mogą mylić niepokój z głodem. Jeśli jesz tylko gdy jesteś głodna, to znaczy że nie jesz gdy się: nudzisz, złościsz, stresujesz. Nie lądujesz z miską lodów gdy rzuci Cię chłopak i nie wciskasz w siebie piątego kawałka ciasta „bo się mama obrazi”.

Aby tak funkcjonować, musisz znać swoje ciało i to jak reaguje na głód i sytość. Potrzebujesz wiedzieć gdzie czujesz głód, jak go czujesz, jaka jest jego skala i co się wtedy z Tobą dzieje. Analogicznie sprawa ma się z sytością i jej sygnałami w ciele.

2. Nie panikujesz jeśli zdarzy Ci się zjeść „za dużo”

Co to znaczy „za dużo”? To jest wtedy, gdy odczuwasz w brzuchu fizyczny dyskomfort po posiłku.

Były święta, pyszne potrawy, miałaś apetyt i ochotę. No i?

I nic.

Nie masz wyrzutów sumienia ani poczucia winy. Wiesz, że tak czasem bywa. Taki urok wspólnego świętowania. Nie wszystko w życiu da się zaplanować i miło jest czasem odpuścić kontrolę.

Łykasz naparstek nalewki orzechowej na trawienie, rozkładasz się jak najwygodniej i trawisz 🙂

Następnego dnia idziesz na dłuższy spacer, jesz trochę mniej na śniadanie i obiad (jeśli czujesz taką potrzebę) i wszystko wraca do normy.

3. Jesz regularnie

To wcale nie oznacza zaraz 5 mitycznych posiłków dziennie. To znaczy regularnie. To mogą być 3 lub 4 posiłki ale w regularnych odstępach czasu.

Jesz 3 większe posiłki i ewentualnie 2 mniejsze przekąski. Twoje ciało jest przyzwyczajone do regularności, co skutkuje tym że masz rozkręcony metabolizm. A to z kolei przekłada się na to, że:

  • eliminujesz ryzyko napadów objadania się – w przeciwieństwie do sytuacji, gdy po całym dniu niejedzenia czyścisz lodówkę na jednym posiedzeniu,
  • więcej „uchodzi Ci na sucho”, czyli że jedna frytka tak od razu w tyłek nie pójdzie (bo masz rozkręcony metabolizm),
  • eliminujesz występowanie zachcianek i „jazd” na słodkie, bo Ty i Twoje ciało wiedzą, że niedługo znowu przyjdzie czas karmienia.

4. Słuchasz swojego ciała

Nie jesz owsianki tylko dlatego że jest zdrowa, jeśli jej nie lubisz. 

Jesz tyle ile Ci potrzeba, zgodnie z tym co mówi Twoje ciało.

Jesz również to co lubisz – pozwalasz aby Twoje ciało wskazywało na co ma ochotę. Ponieważ go słuchasz, masz szansę usłyszeć jego subtelny „głos”.

Słuchasz więc i dostarczasz ciału to, na co ma szczególną ochotę. Jednego dnia to mogą być surówki, innego ciepła zupa, kolejnego – kawał mięcha.

Ufasz też swojemu ciału. Wiesz, że nie będzie wcale chciało jeść pizzy, pączków, lodów i ciasta 5 razy dziennie przez miesiąc. Wiesz, że lubi też kiszone ogórki, jabłka, dobrą oliwę, ser, orzechy i warzywa.


5. Rozkoszujesz się pysznościami

Słodycze są super! Oczywiście nie jesz ich 3 razy dziennie, ale kiedy już jesz… to jesz! Bez wyrzutów sumienia i bez poczucia winy, że robisz coś czego „nie powinnaś”.

Wybierasz tylko te słodkości które naprawdę lubisz i nie zadowalasz się zgniłymi kompromisami (np. herbatniki zamiast ciasteczek czekoladowych bo może (?) są mniej kaloryczne).

Wiesz, że od czasu potrzebujesz słodkiego smaku i masz w sobie na to pełną zgodę.

No a kiedy już jesz… rozpływasz się, smakujesz, rozkoszujesz 🙂 Jesz świadomie, uważnie i całą sobą. A kiedy się nasycisz, odkładasz widelec – nawet jeśli na talerzu zostało jeszcze pół czekoladowego torcika.

Jak jeść wszystko i nie tyć

6. Jesz zdrowo, bo tak lubisz

Czujesz, że zdrowe jedzenie Ci służy. Lepiej się po nim czujesz i masz więcej energii. I to przekonanie jest autentyczne i szczere.

Z miliona sposobów na które można przygotować warzywa wybierasz te, które Ci smakują. 

7. Nie jesz produktów 0%

Wiesz że produkty 0% (cukru, tłuszczu, kalorii) to zwykła ściema. Mają dziwny smak, a skład z reguły pozostawia wiele do życzenia. Wcale nie mają mniej kalorii, ale sugestia 0%  sprawia, że często jemy ich więcej.

Wiesz, że chodzi o to ile jesz (wielkość porcji), jak często i z czym. Bez wyrzutów wybierasz więc pełnotłuste przetwory, bo w odpowiednich proporcjach nawet śmietana 30% wcale nie jest złem wcielonym.

8. Wiesz że są święta, grille i imprezy

Zupełnie jak w punkcie o jedzeniu „za dużo”. Są imprezy na które fajnie jest po prostu pójść i się dobrze bawić zamiast kontrolować kalorie.

Wiesz dobrze, że masz rozkręcony metabolizm i jeśli od czasu do czasu zjesz trochę więcej, to ujdzie Ci to płazem.

No właśnie – od czasu do czasu! Bo wiesz również, że jeśli będziesz biesiadować 3 razy w tygodniu, to prawdopodobnie przytyjesz. Ale.. i tu patrz punkt następny ↓

9. Jeśli przytyjesz, to nie koniec świata

No zdarza się. Zostało Ci coś po zimie albo po wakacjach all inclusive.

Po pierwsze – reagujesz w miarę szybko. Nie czekasz aż Ci się uzbiera 10 kg, tylko ogarniasz się na etapie 1-2 kg na plusie. To jest wtedy, gdy ubrania w Twoim normalnym rozmiarze są wciąż dobre, ale jakby „bardziej wypełnione Tobą”.

Po drugie – żadnych panicznych ruchów. Żadnych diet i innych cudów. Po prostu ograniczasz trochę jedzenie tam, gdzie Ci jest najłatwiej. Zjadasz pół kromeczki mniej. Jedną przekąskę mniej. Albo deser w wersji fit. Wprowadzasz naprawdę drobne i bezbolesne zmiany.

Po trzecie – dodajesz do tego trochę ruchu. Na przykład co drugi dzień idziesz na godzinny spacer, a w weekend na rower. I zapominasz o sprawie.

W ciągu miesiąca samo spada.

10. Nie ważysz się zbyt często

No bo po co? Ważysz cały czas mniej więcej tyle samo. Wiesz, że drobne różnice mogą być spowodowane dniem w cyklu menstruacyjnym, tym ile zjadłaś i wypiłaś poprzedniego dnia, metabolizmem, porą dnia, niedokładnością wagi i tysiącem różnych powodów.

I tak trzymasz rękę na pulsie – jak jest widzisz po ubraniach. Masz dyżurne dżinsy (z małą ilością lycry) lub spodnie materiałowe, które dopóki pasują – jest dobrze.

11. Lubisz aktywność fizyczną

Lubisz aktywność, bo robisz to, co lubisz!

To znaczy, że nie ćwiczysz z Chodakowską jeśli nie znosisz aerobiku. Nie chodzisz na jogę bo jest zdrowa, trendy i namówiła Ci koleżanka – jeśli Cię nudzi.

Robisz tylko to, co lubisz!

A każdy coś lubi. I to nie muszą być zorganizowane zajęcia. To może być wytańczenie się w domu, gdy nikt nie widzi. Albo energiczny spacer. Albo umycie okien. Albo zabawa z dzieckiem lub zwierzakiem. Albo pójście na pocztę na piechotę (w moim przypadku to 2 km w jedną stronę). Albo pójście na grzyby… i tak dalej.

Masz też jedną, może dwie dyscypliny sportu, które naprawdę sprawiają Ci przyjemność. Coś, przy czym zawsze dobrze się bawisz. I najważniejsze – do czego nie trzeba Cię namawiać, a Ty nie „musisz”. Za to tylko i wyłącznie „chcesz”.

12. Masz poczucie że to zależy od Ciebie

Masz poczucie sprawczości w życiu. Wiesz, że jeśli będziesz leżeć na kanapie i jeść słodycze, to przytyjesz – nie ma siły! Anie dobre geny, ani szybka przemiana materii ani magiczne zaklęcia Ci nie pomogą. Dobra figura to nie jest jakiś dar z nieba, tylko coś, o co dbasz.

Oczywiście łatwiej jest utrzymać wagę niż schudnąć. Dlatego dbasz o to co już masz – ruszasz się, świadomie się odżywiasz i troszczysz się o równowagę psychiczną (unikasz wszelkich restrykcji, zakazów i nakazów).

I uśmiechasz się w duchu, gdy koleżanki mówią do Ciebie: „bo Ty to masz szczęście, możesz wszystko jeść a i tak nie tyjesz”. 

Tak, możesz. 

Nie, szczęście nie ma tu nic do rzeczy.

13. Interesujesz się innymi rzeczami niż jedzenie

Twoje życie jest po prostu fajne!

Bywają takie rzeczy, o których jak myślisz, to znika czas.

Masz hobby, pasje i zainteresowania. I nie są to kalorie ani wartości odżywcze.

Masz poczucie, że żyjesz, że o coś w tym Twoim życiu chodzi. A jedzenie i atrakcyjny wygląd są tylko jego częścią. Ważną i bardzo przyjemną, ale jednak częścią.

Jak jeść wszystko i nie tyć

14. Potrafisz radzić sobie z emocjami – inaczej niż poprzez jedzenie

Wiesz, że w życiu bywa różne. Potrafi być piękne, aż zapiera dech w piersiach, ale umie też skopać tyłek tak, że miesiącami masz siniaki.

Bywa.

Nie na wszystko mamy wpływ. 

Ale masz wpływ na siebie i wiesz jak sobie radzić ze stresem, złością, smutkiem czy frustracją. Masz swoje sposoby, które wypracowałaś. Co oznacza, że być może czasem zachowujesz się „dziwnie” – tańczysz jak dzika, krzyczysz w samochodzie, płaczesz, klniesz albo fundujesz półgodzinny monolog „Przyjaciółce, Która Rozumie”… A czasem wycofujesz się, leżysz i obserwujesz z leniwym uśmiechem jak życie sobie płynie.

I żaden z tych sposobów nie ma nic wspólnego z jedzeniem.

Żaden.

Nawet w mega-przekichany dzień.

15. Nie masz „zakazanego” jedzenia

Wiesz dobrze, że wszelkie zakazy dają efekt odwrotny do zamierzonego.

Nie fundujesz sobie poczucia winy, jeśli zdarzy Ci się zjeść pół blachy szarlotki. Raczej obserwujesz siebie – z wyrozumiałością i ciekawością – co takiego się zadziało, że miałaś potrzebę aż tyle zjeść. Nie oceniasz się. Bo Ty się lubisz.

A skoro tak, to ufasz sobie.

I się wspierasz, zamiast karać i zabraniać!

I tego Ci życzę!

jak jeść i nie tyć

Chcesz wiedzieć więcej jak to jest jeść wszystko i nie tyć?

Zobacz zmiany, jakie wprowadziłam w moje życie i co mi one dały!

Jeśli ten wpis Ci się podobał, udostępnij go innym – niech im też się przyda!

CZEŚĆ, JESTEM MONIKA I UCZĘ JAK MOŻNA JEŚĆ WSZYSTKO I NIE TYĆ!
Jem co chcę Monika Górecka

Przez 10 lat byłam na ciągłych dietach, wiecznie się odchudzałam i wciąż myślałam o żarciu i kaloriach.
Dziś od blisko 15 lat jem wszystko, nie tyję i trzymam linię. Jestem psychodietetykiem, pracuję online i pomagam innym poukładać ich relacje z jedzeniem.

KURSO-KSIĄŻKA:
“MUSZĘ SIĘ ZA SIEBIE WZIĄĆ!
Zmień nawyki bez siły woli!

POLECAM I WSPÓLPRACUJĘ:

Klinika leczenia zaburzeń odżywiania „Otulenie”
w Warszawie 👏👏👏

TO CI SIĘ MOŻE PRZYDAĆ:

INNE FAJNE ARTYKUŁY: